W meczu 13. Kolejki Ekstraligi rugby Juvenia Kraków uległa na wyjeździe Budo 2011 Aleksandrów Łódzki 41:20 (24:6). Smoki próbowały postawić opór liderom tabeli, ale mimo zaangażowania w obronie, gospodarze umiejętnie wykorzystywali siłę swojej formacji młyna. Kilka dobrych momentów w ofensywie nie wystarczyło, by realnie zagrozić rywalom.
Gospodarze byli zdecydowanymi faworytami spotkania i udowodnili to już w pierwszych minutach, kiedy na pole punktowe przebił się Witalij Kramarenko. Ukraiński filar zdobył tym samym swoje dwudzieste przyłożenie w tym sezonie, a Patryk Chain z łatwością podwyższył. Kilka minut później było już 14:0, gdy po długim, wielofazowym ataku i biciu w mur krakowskiej obrony, w końcu, drogę na pole punktowe znalazł Piotr Karpiński.
W odpowiedzi Arsenii Pastukhov popisał się drop goalem – zagraniem rzadko widywanym na polskich boiskach. Trzy punkty były jednak niewielkim pocieszeniem, bo kilka akcji Juvenii zapowiadało się naprawdę dobrze, ale brakowało im przysłowiowej kropki nad „i”. Tymczasem Budo 2011 konsekwentnie wykorzystywali swoje największe atuty. Przewagę fizyczną w formacji młyna przekuli na kolejne dwa przyłożenia. Choć Riaan van Zyl zdobył jeszcze trzy „oczka” z podstawki, to Juvenii w tej części gry nie udało się znacząco zniwelować przewagi rywali.
Osiemnastopunktowa strata utrzymywała się przez niespełna kwadrans drugiej połowy. W tym okresie Juvenia wyraźnie przeważała. Kolejne składne ataki sprawiały, że w powietrzu wisiało przyłożenie dla gości i w końcu, po długiej, efektownej akcji kontynuacyjnej na pole punktowe przebił się Denzil van Wyk. Niestety Namibijczyk krótko potem został ukarany żółtą kartką i Smoki przez dziesięć minut grały w osłabieniu.
Gospodarze wykorzystali sytuację perfekcyjnie. Kolejne pięć punktów zapisał na swoim koncie Witalij Kramarenko. Smoki znów jednak zaskoczyły. Mimo straty jednego gracza przeprowadziły fantastyczną akcję w ofensywie, którą wykończył Bartłomiej Janeczko. Skrzydłowy przebił się za linię końcową, wygrywając z dwoma powstrzymującymi go obrońcami, a Riaan van Zyl ponownie okazał się bezbłędny z podstawki.
Przy stanie 29:20 Budo 2011 postanowili ostatecznie rozstrzygnąć losy meczu i ostatnie minuty należały już zdecydowanie do nich. Dwa przyłożenie i jedno podwyższenie dały zespołowi z