Trudno powiedzieć, aby była to „planowana przegrana”, ale mało kto spodziewał się, by Juvenia Kraków, nawet grając u siebie zdołała pokonać Awentę Pogoń Siedlce, która zimą w sparingu pokonała, występującą na poziomie Rugby Europe Championship reprezentację Niemiec. Smoki momentami grały z pazurem, ale zwłaszcza w drugiej połowie nie miały wiele do powiedzenia i uległy w meczu 15. kolejki 6:64 (6:26).
Przed meczem wszystko w zasadzie przemawiało za gośćmi z Siedlec. Awenta Pogoń ma w składzie kilkunastu aktualnych i byłych reprezentantów Polski. Tym razem, w pierwszym składzie wybiegło ich ośmiu. W tabeli Pogoń jest liderem i tej wiosny pokonała już wszystkich pretendentów do mistrzostwa. Ekipa z Mazowsza może wystawić dwa równe składy, więc jej zmiennicy potrafią przyspieszyć grę i przeważyć szalę zwycięstwa. Mimo to Juvenia wybiegła w niedzielę z twardym zamiarem postawienia się pretendentom do mistrzostwa i momentami radziła sobie naprawdę dobrze.
Pierwszy kwadrans meczu należał zdecydowanie do gości, którzy szybko wyszli na prowadzenie. Na polu punktowym zameldował się debiutujący w polskiej lidze Samoańczyk Iese Leota. Niedługo potem padły kolejne dwa przyłożenia (Łukasz Korneć i Vaha Halaifonua). Od tego momentu stery w meczu przejęła jednak Juvenia. Smoki pomimo błędów, dominowały terytorialnie i wyprowadzały groźne ataki, które niestety nie kończyły się na polu punktowym.
Jedyna zdobycz z pierwszej połowy to rzut karny wykorzystany przez Riaana van Zyla i robiący wrażenie drop goal z 40 metrów Austina van Heerdena. Pogoń odpowiedziała jeszcze przed przerwą czwartym przyłożeniem, na które zapracowali bracia Nowiccy i pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 6:26.
Druga odsłona należała już w całości do liderów tabeli. Smoki miały zrywy i „momenty”, ale to było zdecydowanie za mało, by zagrozić rywalom. Co więcej po wprowadzeniu zmian Pogoń przyspieszyła i w ostatnich dwudziestu minutach zaczęła seryjnie zdobywać przyłożenia, rozciągając grę i gubiąc dobrze dotąd zorganizowaną defensywę gospodarzy. Ostatecznie podopieczni Łukasza Nowosza potwierdzili mistrzowskie ambicje, wywożąc z Krakowa zwycięstwo 64:6.
– Wiedzieliśmy, że to będzie trudny mecz. Momentami pokazaliśmy co możemy zrobić, co potrafimy stworzyć, ale fizyczna gra Pogoni w pewnym momencie nas wymęczyła, a oni wtedy przyspieszyli. W meczach z takimi zespołami nie możemy odpuścić w żadnej fazie gry, ponieważ to oznacza natychmiastową karę w postaci straty punktów – i tak było w tym przypadku. Musimy skupić się na tym co w tym meczu było w naszej grze pozytywne i wybrać trzy rzeczy, które chcemy naprawić przed najbliższymi spotkaniami – podsumował trener Ciaran Hearn.
Juvenii pozostały do rozegrania dwa mecze ligowe. W sobotę 17 maja Smoki zmierzą się na wyjeździe z Edach Budowlanymi Lublin, a sezon zakończą 1 czerwca w Krakowie meczem z Life Style Catering Arką Gdynia.
Juvenia Kraków – Awenta Pogoń Siedlce 6:64 (6:26)
Juvenia: Riaan van Zyl 3, Austin van Heerden 3.
Pogoń: Nkululeko Ndlovu 19, Krystian Olejek 10, Aleksander Nowicki 5, Vaha Halaifonua 5, Iese Leota 5, Łukasz Korneć 5, Martin Mangogo 5, Adrian Chróściel 5, Miłosz Kasiński 5.
Żółte kartki: Uzukhanye Nohe (Juvenia), Bercho Botha (Pogoń)
Juvenia: Marcin Siemaszko (60’ Norbert Zastawnik), Andrii Matsiuk (75′ Peet Vorster), Peet Vorster (65′ Patryk Nowicki), Kacper Wiśniewski (50′ Tomir Wiertek), MJ Atkinson (55′ Bartłomiej Skoczeń), Marcin Morus (71′ Maciej Antczak), Artur Kliś, Uzukhanye Nohe (60′ Mikołaj Wieczorkowski), Riaan van Zyl, Austin van Heerden, Patryk Sakwa (75′ Hubert Kisiel), Mateusz Polakiewicz, Michał Jurczyński, Oliwer Bydłoń, Andrii Lavtakov (50’ Artur Polgun).
Pogoń: Witalij Kramarenko (66’ Rati Asatiani), Marcin Maciejewski (54′ Adrian Chróściel), Sebastian Kostałkowski (50’ Giorgi Maisuradze), Ołeksandr Szewczenko, Krystian Olejek, Aleksander Nowicki (64’ Bartłomiej Bareja), Bercho Botha, Vaha Halaifonua (56’ Michał Mirosz), Jędrzej Nowicki (66’ Daniel Trybus), Nkululeko Ndlovu, Kacper Skup, Iese Leota (64’ Bartosz Kubalewski), Nicolas Saborit, Łukasz Korneć (66′ Miłosz Kasiński), Martin Mangogo.