Takiego obrotu spraw chyba nikt się nie spodziewał. W 12. kolejce Ekstraligi Rugby Juvenia Kraków pokonała na własnym boisku trzecią drużynę tabeli, Lechię Gdańsk 16:12 (8:12). Po słabszym początku rundy Smoki wreszcie pokazały, jak nieprzejednane potrafią być w obronie i jak efektowni i skuteczni są w ataku, kiedy złapią wiatr pod skrzydła.
Pierwszy kwadrans meczu to okres dość niefortunnych błędów w obronie Juvenii. Dwa dość szybko stracone przyłożenia nie obrazowały jednak przebiegu spotkania. Lechia Gdańsk, która liczyła na dużą przewagę w młynie nie potrafiła zdominować krakowian w tym elemencie i to ich formacja ataku wzięła na siebie ciężar zanoszenia piłki na pole punktowe. Krakowianie odgryzali się, wchodzili często na połowę Lechii, ale wciąż brakowało wykończenia. Zmorą gospodarzy znów były podstawowe błędy, jednak tego dnia ich rywale również nie ustrzegli się niewymuszonych strat.
Pierwsze punkty dla Smoków zdobył po karnym Rian van Zyl. Kilkanaście minut później, po świetnej, zespołowej akcji na pole punktowe przy skrzydle wpadł Arseni Pastukhov. Ten moment przypomniał ofensywny, efektowny styl, w jakim krakowianie grali przed dwoma laty i zwiastował, że druga połowa może być jeszcze ciekawsza.
Po przerwie przez około kwadrans na boisku trwała wyrównana walka. Wydawało się, że delikatną przewagę terytorialną mają goście, ale wszystko zmieniły kary czasowe. Dwie żółte kartki jedna, po drugiej sprawiła, że Juvenia zyskała przewagę dwóch graczy i doskonale to wykorzystała. Najpierw straty po karnym zmniejszył Rian van Zyl, a chwilę później, ten sam zawodnik, po długiej, kontynuacyjnej akcji przedarł się na pole punktowe i dał Juvenii prowadzenie 16:12.
Wtedy jednak zrobiło się gorąco! Sam Phiri otrzymał żółtą kartkę za niedomkniętą szarżę i Lechia poczuła, że może odrobić straty. Przez dobre kilka minut „mieliła” kolejne wejścia tuż przed polem punktowym. Smoki broniły się zacięcie i co najważniejsze skutecznie. Do końca utrzymały wynik i sprawiły nie lada niespodziankę. Krakowianie umocnili się na 8. pozycji w tabeli, a przyszłotygodniowy mecz na własnym boisku z Posnanią Poznań może dać im już pewne utrzymanie w Ekstralidze.
– Wiedzieliśmy gdzie mamy braki i gdzie musimy szukać naszych szans. Skupiliśmy się na szczelnej defensywie oraz przyspieszaniu w każdym elemencie gry: w ruckach, po karnych, w autach. Postawiliśmy też na młyn twardy, mocny młyn, bo Marcin Siemaszko i Peet Vorster, którzy nominalnie są filarami, zagrali w drugiej linii młyna. Drużyna w końcu uwierzyła, że może wygrywać i choć kosztowało nas to sporo zdrowia wytrzymaliśmy do końca. Świetnie zadaniu sprostali również zmiennicy. Gratulacje dla zawodników, bo zagrali dla siebie, rodzin i przyjaciół. A my wreszcie mogliśmy ich oglądać uśmiechniętych po meczu – podsumował spotkanie trener Łukasz Kościelniak.
Kolejny mecz ligowy w Krakowie już za tydzień. W sobotę 23 kwietnia o 16:00, Smoki zmierzą się z ligowymi sąsiadami – dziewiątą w tabeli Posnanią Poznań.
Juvenia Kraków – Lechia Gdańsk 16:12 (8:12)
Juvenia: Rian van Zyl 11, Arseni Pastukhov 5
Lechia: Olaf Niespodziany 5, Jason Makhari 5, Paweł Boczulak 2
Żółte kartki: Sam Phiri (Juvenia Kraków), Grzegorz Buczek i Paweł Boczulak (Lechia Gdańsk)
Juvenia: Juan Miodovsky (71’ Jan Krawiec), Jerzy Głowacki, Krzysztof Pszyk (45’ Andrii Matsiuk), Marcin Siemaszko, Peet Vorster, Maciej Dorywalski (76’ Grzegorz Goliński), Marcin Morus, Radion Yavorshchuk (75’ Bartłomiej Skoczeń), Rian van Zyl, Arseni Pastukhov, Nikita Hostyuk, Mateusz Polakiewicz, Andrii Lavtakov, Rafał Lewicki (45’ Thulani Sithole), Sam Phiri.
Lechia: Rafał Witoszyński (33’ Sebastian Kacprzak), Grzegorz Buczek, Igor Olszewski, Michał Krużycki, Radosław Dabkiewicz, Milan Kossakowski (76’ Karol Hedesz), Marek Płonka (51’ Colin Nyaoda), Claude Johannes, Paweł Boczulak, Ralton October, Jason Makhari, Kewin Bracik, Zavien Klaasen, Olaf Niespodziany, Robert Wójtowicz.