Dziś pierwsze mecze listopadowego święta rugby. Jak co roku drużyny z południowej półkuli przyjechały do Europy zmierzyć się z gospodarzami. Zapowiada się kilka świetnych meczów. Dziś tylko rozgrzewka. Nowa Zelandia nie powinna mieć problemów z pokonaniem Szkocji, Australia pewnie poradzi sobie z Włochami, a Anglicy nie dadzą większych szans Wyspiarzom z Pacyfiku (taka łączona reprezentacja Fidżi, Tonga i Samoa). W tej sytuacji najciekawiej zapowiada się spotkanie Francji z Argentyną w Marsylii. To rewanż za ubiegłoroczny Puchar Świata. Wtedy Latynosi pokonali dwa razy Francuzów i gospodarze turnieju zostali w ten sposób bez medalu. Brąz przypadł Argentynie.
O niepowodzeniu sprzed roku chcą zapomnieć też Nowozelandczycy. Oni odpadli w ćwierćfinale po porażce z Francją. Wynik budził wiele kontrowersji, bo angielski sędzia podjął w drugiej części meczu wiele błędnych decyzji. Uznał m.in. zwycięskie przyłożenie Francuzów, choć zostało ono zdobyte po wcześniejszym podaniu do przodu. Arbiter nie przyznał też w drugiej części meczu żadnego rzutu karnego dla Nowe Zelandii – to niesamowicie rzadka sytuacja w rugby (pamiętając przy tym, że to Nowa Zelandia przez większość gry była w natarciu). Teraz drużyna Grahama Henry’ego spotka z sędzią Wayne’em Barnesem w pierwszym meczu ze Szkocją. W kolejne soboty All Blacks zagrają kolejno z Irlandią, Walią i Anglią. Jeśli wygrają wszystkie cztery mecze zdobędą rugbowego Wielkiego Szlema – zwycięstwa na czterema tzw. Home Nations, czyli zespołami z Wielkiej Brytanii – ojczyzny rugby. Tak sztuka udała się Nowej Zelandii tylko dwa razy w 1978 r. i w 2005.
W pierwszym meczu Henry zdecydował się oszczędzić najlepszych graczy. W pierwszym składzie nie będzie m.in. Dana Cartera.
Dziś grają:
15:00 Włochy – Australia
15:30 Walia – RPA
15:30 Anglia – Wyspiarze z Pacyfiku
18:15 Irlandia – Kanada
21:00 Francja – Argentyna
PS. Wciąż trwa ciekawy Puchar Świata w rugby trzynastoosobowym. W dziesiejszym meczu Anglicy przegrali z Nową Zelandią 24:36, choć w pierwszej połowie prowadzi już 24:8. Finisz Kiwis był imponujący.
Źródło: Kiedrosport