Przepada za gulaszem, a jego ulubionym napojem jest piwo. Nic w tym dziwnego, przecież jest Czechem. Grę w rugby łączy z pracą w kopalni. – Jaroslav Tomczik to numer jeden wśród obcokrajowców, jakich dotychczas prowadziłem – ocenia Andrzej Kozak, trener Salwatora Juvenii.
Między innymi dzięki imponującej formie strzeleckiej Czecha ziścił się sen krakowian o pokonaniu trzech najlepszych zespołów poprzedniego sezonu. Po czterech kolejkach Juvenię można śmiało zakwalifikować w kategorii „rewelacji ligi”. Skuteczność 32-letniego Tomczika w tym sezonie nie jest dla zaskoczeniem dla coraz liczniejszego grona kibiców rugby w Krakowie.
– Zaczynałem jak większość moich rówieśników od gry w piłkę nożną – opowiada Czech. – Bardzo to lubiłem, ale w tej dyscyplinie jak kogoś odepchniesz, zaraz się przewraca. To nie było dla mnie. Miałem osiem lat, gdy pierwszy raz poszedłem na trening rugby. Mama protestowała, ale na boisko miałem raptem kilkaset metrów. Postawiłem na swoim i wróciłem do domu ze złamanymi rękami. Bałem się, że mama mnie zabije.
Po latach Tomczik może być jej wdzięczny, że nie przerwała jego pasji. Dzisiaj ma swoją rodzinę, ale z samej gry w rugby nie jest w stanie jej utrzymać. – Dlatego pracuję w kopalni węgla pięć dni w tygodniu, a w weekendy przyjeżdżam grać do Polski. Gdzie szybciej opadam z sił? Oczywiście na boisku – przyznaje.
Trener Kozak, poproszony o charakterystykę swojego najlepszego zawodnika, wypowiada się o nim w superlatywach, ale zwraca też uwagę na istotną rzecz. – Jarek to w mojej drużynie kluczowa postać. Należy jednak pamiętać, że w każdej grze zespołowej, również w rugby, nawet najlepszy zawodnik sam nie wygra meczu, jeśli zabraknie mu wsparcia. W Juvenii jest jednym z najsilniejszych punktów. Bez niego jesteśmy po prostu słabsi – zaznacza 40-letni szkoleniowiec.
Tomczik z 40 punktami na koncie jest najlepszym zawodnikiem Juvenii pod tym względem oraz wiceliderem klasyfikacji I ligi. Nad indywidualne osiągnięcia przedkłada dobro zespołu. Tę zasadę powtarza po każdym meczu. – Interesują mnie tylko zwycięstwa Juvenii, a kto punktuje, nie ma znaczenia. Własny dorobek jest tylko dodatkiem, dlatego w ogóle o tym nie myślę – zapewnia czeski rugbista.
Fakt, że Juvenia ma w jego sercu szczególne miejsce, najlepiej oddaje sytuacja z zeszłego sezonu. Mógł zagrać w reprezentacji przeciwko Rosji, ale wybrał ważne dla klubu spotkanie z Ogniwem Sopot. Tak wtedy argumentował swój wybór: – Reprezentacja już o nic nie walczy, a w Juvenii gramy o konkretne cele.
Opłaciło się, bo Tomczik poprowadził krakowian do zwycięstwa i zdobyli aż 22 punkty. To był jego rekord w poprzednim sezonie. O tym, jak ważny jest dla zespołu, świadczy to, że Czech rozegrał wszystkie spotkania i w każdym punktował.
Jeśli gwiazda Tomczika rozbłyśnie na dobre, będzie łakomym kąskiem dla najbogatszych klubów ligi. Juvenia jest jedynym amatorskim klubem w najwyższej klasie rozgrywek. Tylko obcokrajowcy mogą liczyć na drobny ekwiwalent finansowy. – Czy dostał propozycję gry w Walii i Irlandii? Nic o tym nie wiem, ale wcale by mnie to nie zdziwiło – zaznaczył Kozak. – Przed sezonem usłyszał ode mnie, że stawiam przed drużyną wysokie cele, czyli walkę o medal. Jarek jest bardzo ambitnym chłopakiem. Poza tym do Krakowa ma blisko, a gdyby grał gdzieś dalej, mógłby zawalić pracę.
Sam Tomczik przyznaje: – Miałem oferty z obydwu krajów, ale na dalekie wyjazdy już za późno. Kilka lat temu pewnie dałbym się namówić. Jestem rodzinnym człowiekiem, dlatego cenię sobie grę w Juvenii. Trasę Havirov – Kraków pokonuję w dwie godziny.
Nie trudno wyczuć, że Kozak ma wielką słabość do lidera zespołu. Zapytany o cechy charakteru, które mu przeszkadzają w osobie Tomczika, nie potrafi pokusić się nawet o małą rysę na jego wizerunku. – Między nami nie ma dużej różnicy wieku, dlatego panują stosunki partnerskie. Jarek jest wesołkiem, a i mnie daleko do despoty – śmieje się trener.
Tomczik w drużynie ma wielu przyjaciół i dba o ich podniebienia. – Przecież każdy lubi napić się dobrego piwa, a czeskie moim zdaniem jest lepsze. Chłopaki lubią pilsnera i ciemnego koziołka – zdradza.
Czym mu za to odpłacają? – Jarek to straszny śpioch. Potrafi nie wstać nawet do południa. Krążą u nas komiczne zdjęcia z noclegu u Marka Odolińskiego. Spory facet śpi w pokoju dziecinnym między zabawkami i miśkami – przywołuje zabawną scenę Kozak.
157 – tyle punktów zdobył Czech w poprzednich rozgrywkach. W tym sezonie zdobywa średnio 10 punków, a Juvenia grała już z najsilniejszymi drużynami. Jeśli utrzyma tę przeciętną, powinien pobić to osiągnięcie
Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków