Takiego meczu w tym sezonie Ekstraligi rugby jeszcze nie było. Orkan Sochaczew podejmował Juvenię Kraków w starciu dwóch niezwykle skutecznych, efektownie grających zespołów i długo prowadził. W końcówce Smoki pokazały jednak, że potrafią walczyć do końca i wydarły zwycięstwo rywalom w ostatniej akcji, wygrywając 19:22 (10:8). – Jestem z was dumny! Nie mieliście siły, ale zagraliście z sercem i daliście z siebie wszystko – mówił po meczu do zawodników Konrad Jarosz.
Starcie lidera z wiceliderem zapowiadało, że na boisku będzie iskrzyć. Zwłaszcza, że zarówno Orkan Sochaczew, jak i Juvenia Kraków potrafią grać niezwykle widowiskowo. Oba zespoły świetnie przyspieszają tempo i z finezją rozgrywają piłkę na kontakcie. Tak też było na boisku w Sochaczewie od pierwszych minut. Gospodarze wyszli w nich na prowadzenie 10:0 po karnym wyegzekwowanym przez Pietera Willema Steenkampa oraz podwyższonym przyłożeniu Michała Szwarca.
Prowadzenie Orkana mogło być wyższe, ale Steenkamp, wracający do gry po kontuzji, dwukrotnie spudłował z rzutu karnego. Na więcej błędów Juvenia nie mogła już sobie pozwolić. Mimo straty Odericha Moutona, który opuścił boisko z kontuzją, Smoki zerwały się do ataku. Najpierw Riaan van Zyl celnie wyegzekwował rzut karny, a w końcówce pierwszej połowy, po dłuższym okresie dominacji, na pole punktowe przebił się Bartłomiej Janeczko. Przyłożenia nie udało się podwyższyć i do przerwy sochaczewianie prowadzili 10:8.
Na początku drugiej połowy Riaan van Zyl mógł dać Juvenii pierwsze prowadzenie, ale ustawiając piłkę 40 metrów od bramki, chybił próbę kopu. Kopacz Orkana, Pieter Steenkamp również nie zachował stuprocentowej skuteczności, ale wykorzystał trzy rzuty karne i na kwadrans przed końcem jego zespół prowadził już 19:8. Wydawało się, że Juvenii trudno będzie już powalczyć o zwycięstwo, ale widać było, że Smoki spróbują zapracować chociaż na punkt bonusowy.
Udało im się to, kiedy po maulu autowym piłkę przejął Michał Jurczyński i wpadł na pole punktowe. Riaan van Zyl nie pomylił się z podstawki i zespoły dzieliły już tylko cztery punkty. – Liczyłem, że stać nas na zdobycie tego przyłożenia. To dawało nam bufor w postaci defensywnego bonusu i pozwalało utrzymać pozycję lidera. Zawodnicy jednak poczuli, że mogą zawalczyć o więcej. Tutaj liczyło się już tylko serce i siły wykrzesane w końcówce – mówił po meczu trener Konrad Jarosz.
Szkoleniowiec sam chyba nie spodziewał się, że jego zespół może tak perfekcyjnie i z zimną krwią rozegrać ostatnie minuty meczu. Juvenia przeniosła grę pod pole punktowe Orkana i męczyła rywali młynem. Gospodarze popełniali błędy, a sędzia dyktował kolejne rzuty karne. W końcu, gdy żółtą kartką został ukarany Adrian Pętlak, Riaan van Zyl wykorzystał przewagę, ściągnął na siebie obrońcę i wpuścił na pole punktowe rozpędzonego Michała Jurczyńskiego. To podwyższone przyłożenie dało Smokom zwycięstwo w ostatniej akcji 19:22.
– Podkreślam: dziś drużyna wygrała sercem. To był bardzo ciężki mecz walki, ale do końca była w nas wiara w przełamanie i zwycięstwo. Trzeba tu wyróżnić wszystkich zawodników. Spotkanie nie do końca się dla nas układało, ale potrafiliśmy wygrać dzięki cierpliwości. Mówiliśmy o tym przed pierwszym gwizdkiem w szatni, że kluczowa będzie cierpliwość w budowaniu akcji ofensywnych. I tak się stało. Piękniej meczu wygrać nie można – powiedział zadowolony i szeroko uśmiechnięty Konrad Jarosz.
Juvenia tym samym odskoczyła Orkanowi w tabeli na osiem punktów i zachowała status jedynej niepokonanej drużyny Ekstraligi. Teraz krakowianie mają dwa tygodnie przerwy na regenerację, a 22 października o 14:30, na własnym boisku rozegrają ostatni mecz rundy jesiennej przeciwko Edach Budowlanym Lublin.
RC Orkan Sochaczew – RzKS Juvenia Kraków 19:22 (10:8)
Orkan: Pieter Willem Steenkamp 14, Michał Szwarc 5
Juvenia: Michał Jurczyński 10, Riaan van Zyl 7, Bartłomiej Janeczko 5
Żółte kartki: Artem Zarovnyi, Adrian Pętlak (Orkan)
Juvenia: Marcin Siemaszko (Andrii Matsiuk 60’), Peet Vorster, Chemigan Buekes, Krzysztof Gola (Maciej Dorywalski 69’), Danzil van Wyk, Radion Yavorshchuk, Marcin Morus, Oderich Mouton (Conwill Draghoender 14’), Riaan van Zyl, Arsenii Pastukhov, Bartłomiej Janeczko, Mateusz Polakiewicz, Michał Jurczyński, Patrick Różycki, Patryk Sakwa.