Losy spotkania w Kiszyniowie ważyły się dosłownie do ostatniej sekundy. Jeszcze trzy minuty przed końcowym gwizdkiem gospodarze prowadzili 28:25.
Decydujący cios zadała Mołdawianom nasza formacja ataku. Najważniejszą akcję meczu rozpoczął jeden z francuskich graczy występujących w polskiej kadrze (wszyscy mają polskie korzenie) Donald Gargasson. To była jedna z akcji, które można spokojnie nazwać mission impossible. Gargasson, na co dzień występujący w młodzieżowej drużynie francuskiego pierwszoligowca RC Tulon, rozpoczął kontratak niemal spod własnego pola punktowego. – Minął zwodem dwóch rywali. Momentalnie zdobył kilkadziesiąt metrów terenu – relacjonuje trener Tomasz Putra. – Następnie podał piłkę do kolegów z ataku. „Jajo” przeszło przez ręce wszystkich zawodników tej formacji. Odpowiedzialność była ogromna. Zgubienie piłki w tym momencie oznaczało koniec marzeń o zwycięstwie. Nikt nie zawiódł.
Egzekutorem, który zadał decydujący cios był Romuald Berthe. Ale nie chcę go chwalić, choć przez całe spotkanie grał świetnie. Bo to był mecz, w którym nie zwiódł nikt. Wszyscy zagrali na naprawdę wielkim poziomie – cieszy się Putra.
Tydzień temu Mołdawianie przegrali na Ukrainie 0:32, ale z Polakami zagrał zupełnie inny skład. Siedmiu nowych zawodników ściągnięto z Rosji i Rumunii, gdzie Mołdawianie grają w tamtejszych zawodowych ligach. Wśród nich najlepszego gracza ekstraklasy rosyjskiej, nazywanego tam „Mołdawską torpedą” Alexiea Cotruta (WWA-Podmoskowie).
– Muszę przyznać, że przyjemnie się na niego patrzyło. Dwa razy położył punkty, ale trochę z naszej winy – przyznaje Putra. – Bardzo konsekwentnie realizowaliśmy swoją taktykę, odważnej gry ręką aż do skrzydeł. Dwa razy zapłaciliśmy za to stratami w łatwych sytuacjach i skutecznymi kontrami rywali – dodaje szkoleniowiec.
Prowadzenie w tym meczu zmieniało się kilka razy. Pierwsi na pole punktowe przedarli się Mołdawianie. 5:0. Po 40 minutach było jednak 15:8 dla Polski. Pół godziny przed końcem spotkania wygrywaliśmy 25:18, ale gospodarze zepchnęli nas do obrony. Zdobyli 10 punktów i wyszli na prowadzenie 28:25. Końcówka dla nas!
Po zwycięstwie nad Mołdawią Polacy wrócili na pozycję wicelidera tabeli rozgrywek o Puchar Narodów Europy Dywizji 2A, bo tak nazywają się zmagania, na których końcu jest Puchar Świata. Prowadzą Ukraińcy, którzy mają o trzy punkty więcej, ale także jeden mecz rozegrany więcej. Jeśli za dwa tygodnie w Warszawie Polacy pokonają Belgów zrównają się z Ukrainą. Awans do Dywizji 1 i ostatniej fazy eliminacji do PŚ będzie na wyciągnięcie ręki. Ranga pierwszego od 25 lat meczu kadry w stolicy urasta do jednego z najważniejszych spotkań w historii tej dyscypliny w naszym kraju!
Punkty dla Polski: Romuald Berthe 10, Tomasz Rokicki 10, Wojciech Łukasiewcz 5, Dawid Banaszek 5.
Skład Polaków: 1.Fabien Kwarta, 2.Yann Lewandowski, 3.Marcin Wilczuk, 4.Grzegorz Falk, 5.Michał Krużycki, 6.Ciril Monarcha, 7.Kazimierz Raszpunda, 8.Stanislas Krzesiński, 9.Łukasz Szostek, 10.Dawid Banaszek, 11.Tomasz Rokicki, 12.Romuald Berthe, 13.Wojciech, Łukaszewicz, 14.Donald Gargasson, 15.Piotr Jurkowski. Oraz: 16.Kamil Bobryk, 17.Aleksander Bartoszewicz, 18.Kacper Ławski, 19.Stanisław, Niedźwiecki, 20.Cedric Vaissiere, 21.Daniel Podolski, 22.Dawid Popławski.
Źródło: PZR