Krakowscy rugbiści pokonali AZS Folc Warszawa 30:22! – Juvenia zanotowała ogromny postęp. Jeśli głowy im się nie „zagrzeją”, to będą czarnym koniem rozgrywek – oceniają szkoleniowcy gości
O lepszą rekomendację byłoby trudno. Warszawianie w minionym sezonie, po 20 latach, odzyskali prymat w lidze. Teraz okazuje się, że to, co dawało tytuł mistrza Polski rok temu, po czterech kolejkach wystarcza ledwie na szóste miejsce.
Inna sprawa, że fantastyczną serię mają zawodnicy spod Wawelu. Co prawda wysoko przegrali inauguracyjne spotkanie w Gdańsku z Lechią, ale w Krakowie ograli całą śmietankę polskiego rugby: Arkę Gdynia, Budowlanych Łódź i w końcu AZS Folc Warszawa, z którym w sobotę wygrali po raz pierwszy w historii.
Sukces Juvenii rodził się w bólach. Przed meczem kilku zawodników złapało infekcje, które wyłączyły ich z przygotowań, a kilkadziesiąt godzin przed spotkaniem urazu lewej nogi nabawił się Jarosław Tomczik. Na szczęście Czech podwyższenia i rzuty karne wykonuje prawą nogą. – Gdyby Jarek powiedział, że nie czuje się na siłach, to musiałbym go jakoś zastąpić. Byłem jednak pewien, że zagra za wszelką cenę – cieszył się Andrzej Kozak, trener Juvenii.
Przez 80 minut Tomczik w ogóle nie wyglądał na kontuzjowanego. Dopiero po meczu zaczął wyraźnie utykać, a na jego twarzy pojawiał się grymas bólu. – Na boisku jestem tak naładowany, że zawsze czuje się świetnie. Zaciskam zęby i daję z siebie wszystko – podkreślał Tomczik, który w sobotę zdobył 10 punktów.
– Z każdym kolejnym meczem nabieramy pewności siebie. W końcu inni zaczną się z nami liczyć. Chcemy wywalczyć miejsce w play-off [pierwsze cztery zespoły – przyp. red.] – zapewnia Grzegorz Falk, reprezentant kraju, który był najlepszym zawodnikiem na boisku. – Przez tydzień brałem antybiotyki i trenowałem tylko raz. Mimo to nawet na chwilę nie zwątpiłem w występ – podkreśla były kapitan drużyny. – Juvenia jest na tyle mocna, że granie na pół gwizdka nie ma sensu. Człowiek musi być w pełnej dyspozycji.
Po kilku minutach drugiej połowy gospodarze musieli odrabiać dziewięciopunktową stratę. W porę wzięli się jednak do pracy i do końca punktowała już tylko Juvenia. Podopieczni Kozaka zdobyli nawet punkt bonusowy (za cztery przyłożenia). – Ani przez chwile nie zwątpiłem w sukces. Dlaczego? Bo jak jechałem na mecz, to narobił na mnie ptak. A przecież zwykło się mawiać, że to przynosi szczęście – śmiał się Kozak.
Krzysztof Folc i Zdzisław Szczybelski, trenerzy gości, byli w odmiennych nastrojach. – Dwie porażki z rzędu nie przytrafiły się nam w czterech poprzednich sezonach. Albo poszukamy wyjścia z sytuacji, albo znajdziemy się na dnie.
Salwator Juvenia Kraków 30 (13)
Folc AZS AWF Warszawa 22 (17)
Punkty: Tomczik 10, Falk, Mączka, Jasiński, Nowak (po 5) – Dobrowolski, Kvernadze, Pisarek (po 5), Janeczko 4, Pałaska 3.
Juvenia: Nawrot (45. Kiraga), Odoliński, Gajda, Falk, Świadek (78. Jóźwik), Budka (49. Nowak), Mączka (63. Głowacki), Jasiński, Jarosz, Tomczik, Zagórowski (72. Liguziński), Wojciechowski (79. Piwnicki), Smoleń, Sokołowski Marcin (78. Zawojski), Sokołowski Maciej.
Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków