Trzydziestu facetów biegających z i za jajem może wyglądać śmiesznie. Nie zmienia to faktu, że rugby, choć w Polsce nie cieszy się wielką popularnością, na świecie jest drugą, po futbolu, najważniejszą dyscypliną sportu.
– W rugby może grać każdy – uważa Tomasz Kruszewski, propagator tego sportu i działacz toruńskich „Szerszeni”. – Ktoś, kto waży 140 kilogramów i ma duży brzuch przed sobą, szczupły dwumetrowiec albo osoba, która ma 160 centymetrów wzrostu i 50 kilogramów wagi. Dla każdego znajdzie się pozycja na boisku.
Według legendy, twórcą rugby był Anglilk William Webb Ellis, któremu w 1823 roku znudziła się gra w futbol. Podczas meczu podniósł więc piłkę z murawy i pobiegł z nią przez boisko. A ponieważ wszystko działo się w angielskim miasteczku Rugby, stąd wzięła się nazwa dla nowego sportu, który w zawrotnym tempie zaczął podbijać najpierw Wyspy Brytyjskie, a później świat. W Anglii nawet mówi się, że „rugby to chuligańska gra dla dżentelmenów, a piłka nożna to dżentelmeńska gra dla chuliganów”.
– Na Zachodzie nie ma rywalizacji między piłką a rugby, ale w Polsce jest inaczej, bo jest za mało boisk do rugby i często dochodzi do nieporozumień – przyznaje Tomasz Kruszewski. – Wtedy rugbyści mówią, że w piłkę może grać każdy, a w naszą dyscyplinę tylko ci, którzy potrafią myśleć. No bo jest sztuką ważyć 40 kilogramów i omijać facetów trzy razy cięższych.
A na czym polega rugby? Przeciętnemu kibicowi trudno czasem zrozumieć specyficzne zasady tego sportu.
– Reguły gry są bardzo proste – dodaje działacz „Szerszeni”. – Jest to dyscyplina zespołowa, w której wszyscy walczą za jednego, a jeden za wszystkich. Tu nie ma miejsca dla indywidualistów. Podstawowe rugby jest 15-osobowe, a gra się na boisku o wymiarach podobnych do piłkarskiego. Trzeba biec z piłką do przodu, ale można ją podawać tylko do tyłu. I trzeba to robić na tyle skutecznie, aby dobiec z nią za końcową linię boiska po stronie rywala i tam ją położyć. Wtedy mówi się o „przyłożeniu”. Punkty zdobywa się także z tzw. „podwyższeń”, czyli kopów „jaja” w kierunku bramki, a dokładnie między jej wysoko ustawione słupy.
Źródło: Express Bydgoski