Grzegorz Falk jest obecnie jedynym reprezentantem Polski, wywodzącym się z Juvenii Kraków, który regularnie występuje w podstawowym składzie biało – czerwonych. W krótkim wywiadzie, którego udzielił dziś naszemu serwisowi, opowiada o swojej roli w drużynie narodowej, umiejętnościach „polskich Francuzów”, szansach na awans do Pucharu Świata oraz o podjętej niedawno, bardzo ważnej decyzji związanej z jego dalszą karierą w rugby.
KC: Po pierwsze, gratuluję wygranej z reprezentacją Belgii i dobrej postawy. Wydaje mi się, że byłeś w ty spotkaniu „gościem od czarnej roboty”. Powiedz jak się czujesz, kiedy emocje trochę już opadły i jak oceniasz swoją postawę na boisku?
Grzegorz Falk: Jestem usatysfakcjonowany i zadowolony z wyniku. Z tego, że wygraliśmy dosyć przekonywująco. Zależało nam na tym aby grać w taki sposób, by na boisku nie było nerwowości. Myślę, że przy innej pogodzie, innych warunkach, można by pokusić się o lepszy wynik, ale oczywiście pogodę, obie drużyny miały taką samą. Co do mojej postawy, to ja w kadrze pracuję i poświęcam swoją uwagę przede wszystkim grze obronnej. Staram się realizować te zadania, które należą do gracza drugiej linii, czyli pchanie w młynie, wygrywanie autów i walka o piłkę w powietrzu. Natomiast grę, nazwijmy to ofensywną, zostawiamy w kadrze dla formacji ataku, która ma zdobywać punkty.
KC: Powiedz mi jak oceniasz postawę francuskich zawodników? Czy dużo wnoszą do drużyny, czy też mają podobne umiejętności do Polaków, tylko są bardziej ograni?
GF: Wydaje mi się, że meczem, który pokazał, czy zawodnicy francuscy są potrzebni w naszej ekipie, było spotkanie towarzyskie z policją francuską. Mecz ten kadra Polski, złożona z zawodników grających w naszej lidze, przegrała. Nie ma więc co ukrywać, że zawodnicy z zachodu podnoszą jakość i poziom sportowy. Zarówno francuscy zawodnicy z polskimi korzeniami, jak i Polacy, którzy wyjechali by grać we Francji, stanowią w tej chwili o sile naszego zespołu.
KC: Niektórzy z „francuskich Polaków” nie mówią w naszym języku. Czy bariery językowe nie są czasem problemem na boisku?
GF: W każdym sporcie, na wysokim poziomie, komunikacja nie jest już najbardziej istotna. Oczywiście jest ważnym elementem, na który zwraca się uwagę na treningach, grach szkolnych, a także rozmowach po zajęciach na boisku. Staramy się wtedy poznawać z pomocą kolegów znających język francuski. Jak jednak widać, do tej pory doskonale sobie radzimy. Wychodząc na boisko, każdy zawodnik ma do wykonania określoną pracę. W trakcie meczu nie trzeba dużo rozmawiać, trzeba po prostu grać.
KC: Zrównaliśmy się w tabeli punktami z Ukrainą. Jakie według Ciebie mamy realne szanse na awans do grupy 1A, a potem do Pucharu Świata?
GF: Szanse awansu do grupy 1A są jak najbardziej realne. Jeśli będziemy tylko w stanie wykorzystać szansę, która pojawiła się w tej rundzie. Przy jakimś może potknięciu Ukrainy i przede wszystkim wygraniu z nią na wyjeździe, jest rzeczywiście bardzo realna możliwość awansu. A co będzie dalej, wynik sportowy i życie pokaże. Pamiętam, jak trener Putra pierwszy raz powiedział o swoich celach. Każdy ze słuchających trochę się zaśmiał pod nosem. Natomiast teraz, z każdym meczem i każdą wygraną, zaczynają się do tego coraz bardziej przekonywać zawodnicy, również zaczynają o tym mówić pozytywnie kibice i środowisko rugby. Oczywiście nie zapeszajmy i nie bądźmy zbyt pewni, ale wydaje mi się, że szybki progres jaki robi drużyna narodowa, daje nam bardzo duże szanse.
KC: Powiedziałeś po sobotnim meczu, że był to Twój ostatni, pożegnalny mecz w kadrze Polski. Jest to rzeczywiście piękne zakończenie, bo po znaczącej wygranej z poważnym przeciwnikiem, jakim była Belgia. Czy nie bierzesz jednak pod uwagę możliwości, że zmienisz zdanie i zagrasz jeszcze w rundzie rewanżowej jesienią, jeśli dostaniesz powołanie?
GF: Trener mnie już nie powoła. Rozmawiałem z nim przed zgrupowanie i powiedziałem jaką mam sytuację. Oczywiście nie był szczęśliwy, natomiast uszanował moją decyzję. Traktujemy się obaj poważnie. Jest między nami bardzo dobra współpraca, dobrze się rozumiemy i mówimy sobie zawsze wszystko otwarcie i szczerze. Trener cieszył się, że poinformowałem go wcześniej, bo wie na czym stoi. On jest tą osobą, która ma za zadanie wywalczyć awans, a my jesteśmy ludźmi, którzy mają mu w tym pomóc, wygrywając mecze. Stąd potrzeba dobrej współpracy. Na tą chwilę taka jest moja decyzja i dobrze ją przemyślałem. Jednocześnie to nie jest decyzja, która urodziła się w drodze do Warszawy, tylko dojrzewałem do niej już od dłuższego czasu. Mam 34 lata i wydaje mi się, że jak na wiek sportowca występującego w kadrze to już jest dużo. Z resztą wszystkie metryki pokazują, że to właśnie ja jestem najstarszym z reprezentantów. Dlatego tym bardziej mi miło, że od dłuższego czasu byłem podstawowym zawodnikiem pierwszej drużyny, ale mam też życie prywatne, życie zawodowe i uważam, że nastał czas na zmiany, pewien zwrot, a co za tym idzie właśnie tę decyzję. Uważam, że w perspektywie czasu będzie ona słuszna. Natomiast chciałem w tym miejscu powiedzieć, że na pewno nie chciałbym się z polskim rugby rozstawać. Chciałbym w jakiś sposób zostać przy tym sporcie. Już nie jako zawodnik, ale może jako osoba, która mogłaby pomagać kadrze od strony organizacyjnej. Takie są moje plany na tę chwilę. Zobaczymy jeszcze, czy będzie w stanie mnie wykorzystać Polski Związek Rugby, czy będzie mogła to zrobić polska kadra. Zależy to też od tego, czy będę dysponować czasem, ale jeśli będę mieć nowe pomysły, to na pewno postaram się je zrealizować.