Czy doczekamy się reprezentantów Polski w rugby, wychowanych w Anglii, ojczyźnie tego sportu? – pyta DZIENNIK. Jest na to spora szansa. Pracuje nad tym Grzegorz Kacała, były świetny rugbysta klubów z Wysp Brytyjskich i Francji.
Najlepszy polski zawodnik w historii tej dyscypliny przygotowuje projekt powołania London Polish. Podobne kluby mają już inne nacje, a angielskiej ekstraklasie przewodzi London Irish.
„W reprezentacji Polski gra 12 zawodników z Francji, ale przecież bardziej naturalnym kierunkiem pozyskiwania rugbystów dla kadry są Wyspy Brytyjskie, gdzie pracują setki tysięcy Polaków, a sport ten jest niezwykle popularny” – podkreśla Kacała, który ma za sobą cztery lata gry w zawodowym klubie Cardiff, a z francuskim Brive sięgnał po najcenniejsze klubowe trofeum – Puchar Europy.
W marcu do Londynu uda się delegacja Stowarzyszenia Barbarians Polska. Znajdą się w niej zarówno rugbyści, którzy rozegrają pokazowy mecz, jak i ludzie biznesu oraz przedstawiciele Polskiego Związku Rugby. „Polacy ciągle wyjeżdżają do Anglii, a wśród nich jest wielu rugbistów. Warto zadbać, aby zapewnić im możliwość kontynuowania kariery. Dobrze byłoby powołać tam klub na dobrym poziomie. Tego typu inicjatywy będziemy wspierać i w miarę możliwości pomaga” – mówi Grzegorz Borkowski, sekretarz generalny PZR.
Irlandczycy, Szkoci czy Walijczycy mają w Londynie zawodowe kluby, które z powodzeniem biorą udział w tamtejszych rozgrywkach ligowych. Polski klub także chciałby rywalizować wśród seniorów, ale też pracować z młodzieżą. „W angielskich szkołach gra się więcej w rugby niż w polskich w piłkę nożną. Bardzo rozbudowane są rozgrywki międzyszkolne. Ich finał rozgrywany jest przed meczami Pucharu Sześciu Narodów. Dzieci naszych emigrantów chodzą do takich szkół. Warto ich pozyskać dla rugby, a w przyszłości może namówić do powrotu do polskiej ligi, a być może i reprezentacji” – twierdzi Kacała. „W Anglii nawet nastolatki, które zaczynają szkolenie od siódmego roku życia, prezentują niekiedy wyszły poziom zaawansowania technicznego niż dziewczyny z naszej ligi” – dodaje Jarosław Bator, selekcjoner reprezentacji Polski kobiet.
Nie jest to pierwsza próba zaszczepienia polskiego rugby w Anglii. – W latach 1972-80 działał Polski Klub Rugby Londyn. Wówczas na wyspach nie było zawodowej ligi i działało wiele „niedzielnych klubów”. Zbierali się na towarzyskie mecze w weekendy, grali dla uczczenia różnych świąt – przypomina Jacek Wierzbicki, współautor encyklopedii polskiego rugby.
Ryszard Wiejski, legenda rugby, doskonale pamięta wizytę londyńskiego klubu w Polsce. „Zagrali trzy sparingi, w Warszawie, Płocku i Łodzi. Wówczas chodziło im nie tyle o sport, co o zamanifestowanie polskości, choć nie wszyscy mówili nawet w naszym języku, gdyż były to już dzieci emigrantów wojennych. Mieli piękne bluzy z orłami w koronie. Do dziś mam też jeden z krawatów, który od nich otrzymałem” – przypomina Wiejski.
Powstający Londyn Polish ma być jednak nie tylko miejscem, gdzie będzie przypominać się o polskości, ale przede wszystkim organizacją sportową w pełnym tego słowa znaczeniu. „Gdy powstanie profesjonalnie zorganizowany klub, to zapewne szybko doczekamy się reprezentanta polski z brytyjskimi korzeniami. Będziemy mogli też korzystać z doskonałego systemu szkolenia. Trzeba brać bowiem gotowe i sprawdzone wzorce od najlepszych, a nie po amatorsku wymyślać nowe” – kończy Kacała.
Jacek Główczyński
Zobacz również wywiad z Grzegorzem Kacałą z 2007 roku