Krakowianie ulegli Arce Gdynia i marzenia o finale odłożą przynajmniej o rok. Najlepszy sezon w historii klubu kończą z niedosytem. – Zabrakło nam determinacji – twierdzą.
Brązowe medale i puchar dla krakowskich rugbistów to największe zaskoczenie tego sezonu. Drużyna, w której zawodnicy grają za „uścisk dłoni”, szybko wyrosła na czarnego konia rozgrywek i mimo słabszej wiosny weszła do fazy play-off kosztem jeszcze aktualnego mistrza – Folca Warszawa. Miejsce w czwórce najlepszych zespołów oznaczało już od miesiąca pewny medal [w tym roku nie ma meczu o brąz – przyp. red.], ale w drużynie zapowiadano walkę o wejście do finału. – Apetyt zaczyna rosnąć w miarę jedzenia – przyznaje Leszek Samel, prezes Salwatora Juvenii.
Oprawa sobotniego meczu zakończyła się na odpaleniu kilku rac przez kibiców, których zaledwie tysiąc zasiadło na mogącym pomieścić 12 razy więcej obiekcie piłkarskim. – Może powinna być większa feta, ale skupiliśmy się wyłącznie na przygotowaniu do meczu – zaznaczył Maciej Stachura, trener gdynian.
Zanim zabrzmiał pierwszy gwizdek sędziego, było wiadomo, że deszcz i mokre boisko wykluczą finezyjną grę. Stachura: – Możemy zapomnieć o fajerwerkach taktycznych, a kluczem do zwycięstwa będzie siła i determinacja zawodników – przekonywał.
Podstawą w takich warunkach jest wygrywanie młynów, autów i gra w obronie. – Warunki, jakie panowały, były dobre dla nas – uważa Grzegorz Falk, zawodnik Juvenii.
Pierwsze minuty pokazały, że waga spotkania nie zdeprymowała krakowian, ale inicjatywa należała do gospodarzy. Juvenia została zepchnięta do defensywy i już w 6. minucie reprezentant kraju Dawid Banaszek rozpoczął koncert gry nogą. Na pierwsze dwa kopy Arki z rzutów karnych odpowiadał lider krakowian Jarosław Tomczik, ale później punkty zdobywali już tylko gdynianie. – Rywal ciągle nas cofał. Nie łapaliśmy piłek kopanych za nasze plecy i sami nie przenosiliśmy gry – opisywał Andrzej Kozak, trener Juvenii.
Najgorzej krakowianom szło przy wznawianiu gry z autu. – Ten element mógł być powodem naszej przegranej – uważa prezes Samel.
Zdaniem Falka o przegranej mogła zadecydować świadomość, że sukcesem była już sama gra w półfinale. – Nie mieliśmy takiego ciśnienia na wygraną jak Arka, a bardziej cieszyliśmy się grą – uważa były reprezentant Polski.
Samel: – Niedosyt jest niczym przy radości z historycznego sukcesu. Teraz trzeba zadbać, by utrzymać drużynę na przyszły sezon.
Arka Gdynia – Salwator Juvenia Kraków 15:6 (12:6)
Punkty: Banaszek 15 – Tomczik 6.
Juvenia: Nawrot (66. Kiraga), Odoliński Ż (75. Głowacki), Gajda, Falk, Świadek (37. Leroch), Ingarden, Mączka (61. Nowak), Madry, Jarosz Ż, Tomczik, Zagórowski (18. Zawojski), Wojciechowski, Smoleń (72. Piwnicki), Marcin Sokołowski Ż, Maciej Sokołowski Ż.
Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków