Ostatnia wygrana ligowa z Pogonią Siedlce znacznie poprawiła nastroje w ekipie Juvenii. Krakowianie utrzymali czwarte miejsce w tabeli, ale zważywszy na punkty (pięć), które dostaną walkowerem za mecz z Arką, to mają szansę nawet na trzecią lokatę.
– Na pewno jesteśmy zadowoleni, bo wynik był dobry (67:7) i gra również dobra – mówi trener krakowian Andrzej Kozak. – Chciałem, by wreszcie w naszych poczynaniach pojawiła się satysfakcja i radość. I to było. A wbrew pozorom, zespół przeciwnika, który już spadł z ligi, stawiał mocny opór. Nawet wysoko przegrywając, nie odpuścił. Tak więc, by zdobywać punkty, musieliśmy się napracować. Wreszcie były te przyłożenia, o które staraliśmy się w poprzednich meczach, a nic się nie udawało. Teraz było sporo tych akcji, punkty kładli nie tylko najlepsi, ale 10 ludzi.
Trener Kozak zachował się fair, bowiem gdy jeden z zawodników gości nie mógł kontynuować gry – zdjął swojego zawodnika. A gdy drugi z graczy przeciwnika też musiał opuścić plac gry (goście nie mieli rezerwowych), także zdjął kolejnego zawodnika. Czy gdyby krakowianie przegrywali też zdecydowałby się na taki gest?
– Już kiedyś tak zrobiłem – mówi Andrzej Kozak. – Ale to było w samej końcówce spotkania. Gdyby wynik był niekorzystny to ciężko powiedzieć, co bym zrobił.
Szkoleniowiec myśli już o następnych meczach, w tym o kolejnym w Olsztynie 9 maja, a potem o kończącym rundę zasadniczą spotkaniu z Ogniwem Sopot.
Nie wiadomo z kim Juvenia zagra w półfinale – Arką Gdynia czy Lechią Gdańsk.
– To bez znaczenia – mówi szkoleniowiec. – Najważniejsze jest dla nas to, by dostać się do najlepszej czwórki. Cały czas jest to bardzo realna sprawa. A z kim zagramy? To drugorzędna sprawa, oba zespoły są mocne, nie mam jakichś preferencji z tym związanych. Patrzymy teraz na siebie, musimy wygrać swoje mecze i nie przejmować się niczym.
Jacek Żukowski