Salwator Juvenia przegrała drugi mecz z rzędu i spadła na czwarte miejsce, a do prowadzącej Arki traci już osiem punktów. – Zabrakło nam sił i wiary w zwycięstwo – przyznali rugbiści.
Juvenia była żądna rehabilitacji za porażkę z Lechią Gdańsk, a Arka za przegraną jesienią w Krakowie. Mistrz jesieni jest cieniem zespołu, który w zeszłym roku wygrywał z tuzami ligi. – U siebie są piekielnie groźni, ale już na wyjazdach to inna drużyna – twierdzi Maciej Stachura, trener Arki Gdynia.
Prorocze okazały się również słowa Kozaka. – Arka prezentuje groźniejszy dla nas styl niż Lechia – przekonywał szkoleniowiec.
Krakowianie pokazali dwie twarze w meczu. Tym razem po męczącej podróży zaskoczyli od razu i w pierwszej połowie byli równorzędnym rywalem. Zdobyli wtedy dziesięć punktów, a po podwyższeniu Tomczika wyszli nawet na prowadzenie.
Jak się okazało, były to ich ostatnie punkty w meczu, bo znowu gorzej zagrali po przerwie. Gospodarze zdominowali czołowych w lidze graczy młyna i przejmowali piłki wyrzucane z autów. – Takie były założenia i udało się je zrealizować – mówił trener Arki.
Serię przyłożeń zakończył „Hasan”, czyli Marcin Malochwy. Były reprezentant kraju zapewnił Arce bonus, a krakowianom na piętnaście minut przed końcem odebrał ochotę do gry.
Słaba gra Juvenii martwi w kontekście dwóch najbliższych meczów: z Budowlanymi Łódź i Folcem Warszawa, odpowiednio wicemistrzem i mistrzem Polski.
Arka Gdynia – Salwator Juvenia 30:10 (13:10)
Punkty: Tsiklauri 10, Wojaczek, Kavtidze, Raszpunda, Malochwy po 5 – Tomczik, Wojciechowski po 5.
Juvenia: Kiraga (Mączka), Głowacki (Nawrot), Gajda (Nowak), Falk, Świadek, Ingarden (Budka), Madry, Leroch Ż, Wojciechowski, Tomczik, Zagórowski (Cyganik), Bielawski, Piwnicki (Zawojski), Marcin Sokołowski, Maciej Sokołowski.
Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków