Bardzo dobre zarobki we Francji i ograniczenia płacowe w Anglii (salary cap) są głównym powodem exodusu angielskich rugbistów do kraju Marsylianki. Wśród „emigrantów” jest m. in. słynne trio z Wasp – Riki Flutey, Tom Palmer i James Haskell.
Haskell i Palmer pod koniec sezonu dołączą do drużyny Stade Francais, a Flutey przejdzie do Brive, gdzie już teraz gra kilku jego rodaków, w tym reprezentant Anglii Andy Goode. Dyrektor London Wasps, Ian McGeechan przyznaje, że sytuacja ekonomiczna we francuskim rugby jest dużo lepsza od tej, w której znajdują się kluby na wyspach brytyjskich i pod tym względem nie da się z nimi rywalizować
Głównym powodem słabszej pozycji klubów angielskiej Guinness Premiership jest tzw. „salary cap”, czyli górny pułap zarobków, jakie w sumie klub może w danym sezonie zaoferować swoim zawodnikom. W Anglii jest to obecnie kwota 4 milionów funtów rocznie. We Francji nie ma żadnych ograniczeń. Łatwo się domyśleć, kto w tej sytuacji jest atrakcyjniejszym pracodawcą.
Londyńskie „Osy” to w ostatnich latach najbardziej utytułowany angielski klub rugby. Jego prezes, Mark Rigby jest bardzo zaniepokojony faktem, że kluby angielskie nie mogą zaoferować graczom warunków podobnych do tych, które mają po drugiej stronie kanału La Manche. Odpływ zawodników z Guinness Premiership będzie miał bezpośredni wpływ na poziom i rozwój angielskiego rugby. Co do tego, nikt nie ma wątpliwości. Co więcej, zawodnicy grający we francuskiej lidze nie są objęci żadną umową, która zobowiązywałaby te kluby do zwalniania zawodników na dłuższy okres przed meczami międzypaństwowymi.
Nie tylko Anglicy są kuszeni przez francuskie euro. Nowozelandczyk Dan Carter dołączył do drużyny z Perpignan na okres zaledwie sześciu miesięcy. Powód? Jak donoszą lokalne media, 26-letni Carter za każdy mecz dostaje 30 tysięcy funtów! Te same źródła szacują, że każdy z angielskiego trio z Londynu, o których była wcześniej mowa, zarobi przynajmniej trzykrotnie więcej niż nad Tamizą.
Salary cap jest integralną częścią angielskiej ligi rugby i prawdopodobnie angielski konserwatyzm sprawi, że tak pozostanie. Niektórzy twierdzą, że odpływ rugbistów do Francji jest spowodowany również kwestiami społeczno-cywilizacyjnymi. W końcu każdy chce podróżować, poznawać inne kraje, inne kultury. Oczywiście nad Sekwaną i Loarą są i tacy, którym napływ zawodników zagranicznych się nie podoba i pewnego dnia zaczną głośno o tym mówić. Na razie jednak, euro wygrywa z funtem, nie tylko na giełdowym parkiecie.
Źródło: Eurosport