Około 60 tys. fanów rugby, którzy na Stade de France zobaczyli największą w historii klęskę przeciwko Australii, „dziękowało” swojej drużynie przeraźliwymi gwizdami. Gospodarze przegrali aż 16:59, co przy dwóch tak wyrównanych zespołach (Francja jest piąta w światowym rankingu, Australia – druga) zdarza się niezwykle rzadko.
Mecz rozgrywany był w cyklu tournée drużyn z południowej półkuli po Europie. Właściwie to już pierwszy etap przygotowań do przyszłorocznego Pucharu Świata, który rozegrany zostanie w przyszłym roku w Nowej Zelandii.
Do przerwy był remis 13:13, a tuż po rozpoczęciu drugiej połowy „Trójkolorowi” prowadzili nawet 16:13. – Nie wiem, co później stało się z moimi chłopakami – mówił zrozpaczony trener Marc Livremont. – Będę szukał odpowiedzi, mam nadzieję, że ją znajdę. Ze stanowiska nie mam zamiaru zrezygnować.
W innych ciekawych meczach w nieudanym rewanżu za finał ostatniego PŚ Anglia przegrała z Australią 11:21, a Walia uległa Nowej Zelandii 25:37. W barażach o awans do Pucharu Świata Rumunia pokonała Urugwaj 39:12, a ponieważ w pierwszym meczu w Montevideo padł remis, na przyszłorocznym mundialu zagra aż dziewięć drużyn z Europy.
Źródło: Gazeta Wyborcza