W sobotę zakończył się w Brisbane Puchar Świata w rugby league, czyli rugby trzynastoosobowym. W finale Australia zagrała z Nową Zelandią. Gospodarze byli murowanymi faworytami. Ostatni raz tytuł oddali w 1972 r. od tamtej pory, wygrali kolejnych sześć turniejów. W tym roku w czterech meczach po drodze do finału rozjechali rywali zdobywając 180 punktów przy zaledwie 16 straconych. Jednymi z ogranych była między innymi drużyna Kiwis (przydomek Nowej Zelandii) – 30:6 w spotkaniu grupowym.
U bukmacherów z jednego postawionego na Australię dolara można było wygrać ledwie 11 centów. To mniej więcej taka relacja jak przy typowaniu zwycięstwa Polski w meczu z San Marino. Jakiś gość w przeddzień finału postawił 220 tys. dolarów na Kangury. To pewnie miałby być najłatwiej zarobionego przez niego pieniądze w życiu.
W finale też początkowo wszystko przebiegało zgodnie z planem. Australia objęła prowadzenie 10:0. Nic nie zapowiadało wielkich emocji. Ale Nowozelandczycy podnieśli się z kolan. Do przerwy przegrywali 12:16, a druga połowa była już ich popisem. Wygrali 34:20 sprawiając największą niespodziankę w historii rugby league.
Jedną z najbardziej uradowanych osób był nowozelandzki premier John Key, który w dniu finału przebywał w Peru na szczycie państw APEC (organizacja krajów położonych nad Pacyfikiem). Tam – jak później ujawnił – musiał znosić uwagi swojego australijskiego odpowiednika, Kevina Rudda o tym, jak to Australia „zmiażdży” rywala w finale. – Po meczu Kevin westchnął i powiedział: „tak, to ciekawy wynik” – z satysfakcją opowiadał Key.
Satysfakcja jest tym większa, że Australia to jeden z dwóch krajów (drugim jest Papua Nowa Gwinea), gdzie rugby league jest sportem pierwszoplanowym. Finał National Rugby League co roku jest najbardziej oglądanym widowiskiem w australijskiej telewizji. Zawodowa liga istnieje także w Anglii (Superleague), a zawodowe zespoły grają jeszcze we Francji i Nowej Zelandii. Do lat 70. w Pucharze Świata wystąpiły tylko cztery kraje – Australia, Francja, Nowa Zelandia i Wielka Brytania. Potem rodzina „trzynastek” się nieco rozrosła i żeby wyłonić finalistów w ostatnich dwóch edycjach przeprowadzono nawet eliminacje.
Rugby league to dyscyplina, która wymaga od zawodników jeszcze lepszego przygotowania kondycyjnego i siłowego niż bardziej popularne „piętnastki”. Piłka jest w grze przez 80 procent czasu gry (w futbolu to około 60 proc.), czas jest zatrzymywany, gdy następuje dłuższa przerwa), akcja przenosi się spod jednej bramki pod drugą. Gra stała się bardziej płynna i przejrzystsza dzięki ingerencji telewizji. Jednym z ciekawszych rozwiązań jest sędzia wideo, który rozpatruje każdą (dosłownie) wątpliwość arbitra głównego, dotyczącą zdobycia punktów. Przerwa w meczu trwa wtedy dwie, trzy minuty, a widzowie oczekują w napięciu, co obwieści im telebim. Nie ma więc mowy, by komuś ten czas się dłużył. Podobne rozwiązanie wprowadzono w „piętnastkach”, a w przyszłości tą drogą powinna iść piłka nożna.
Następny Puchar Świata w „trzynastkach” ma się odbyć w 2013 r., ale tego nikt nie jest tak do końca pewien.
Michał Kiedrowski