Reprezentacja Polski w rugby siedmioosobowym wygrała silnie obsadzony międzynarodowy turniej w stolicy Mołdawii. W zwycięskiej drużynie było trzech rugbistów z wybrzeżowych klubów.
Osiem drużyn rywalizowało w sobotę w Kiszyniowie o zwycięstwo w prestiżowym, zwłaszcza dla gospodarzy, turnieju siódemek -memoriale trenera mołdawskiej reprezentacji Vladimira Blizniuca, jednego najlepszych mołdawskich szkoleniowców.
Oprócz Polski, która zgłosiła dwie drużyny, w zawodach wzięły udział reprezentacje Rumunii, Ukrainy i Mołdawii. Rywale Polaków też grali dwoma składami. Turniej wygrali Polacy, którzy w finale pokonali gospodarzy 7:5 i dostali za to puchar ponadmetrowej wielkości!
– Ledwie daliśmy radę go wepchnąć do autokaru – mówi „Gazecie” Krzysztof Folc, trener biało-czerwonych, którzy w finałowym pojedynku, oprócz tego, że z rywalem, musieli jeszcze zmagać się z arbitrem z Mołdawii. – W grupie też pokonaliśmy gospodarzy 17:7, więc wygrana w turnieju bardzo nas cieszy – dodaje selekcjoner. Dla Folca i jego zawodników był to pierwszy poważny sprawdzian przed eliminacjami do finałów mistrzostw Europy, które zostaną rozegrane wiosną przyszłego roku.
Polska I wystąpiła w składzie: Tomasz Gruszczyński, Rafał Dutkowski (obaj Posnania), Jan Cal, Rafał Janeczko, Sergo Kvernadze (Folc AZS Warszawa), Tomasz Rokicki, Piotr Piszczek (Lechia Gdańsk), Patryk Narwojsz (Czarni Pruszcz Gdański), Tomasz Stępień (Budowlani Łódź). Cała dziewiątka na co dzień gra w rugby 15-osobowe.
Dobrze zaprezentowała się także drużyna Polski II, która zajęła czwarte miejsce. Ta ekipa wystąpiła w składzie: Jacek Bielawski, Mateusz Ingarden (Juvenia Kraków), Grzegorz Osiadacz, Piotr Psuj (Folc AZS Warszawa), Artur Bal, Marcin Grzesiak, Tomasz Kwast, Krzysztof Płusa (wszyscy AZS AWF Katowice), Krzysztof Kotasa (Budowlani Łódź).
– Jestem zbudowany postawą chłopaków, bo to był turniej, w którym graliśmy bez naszego asa Mariusza Motyla z Arki Gdynia (kłopoty z kręgosłupem), kiedy do nas dołączy, będziemy jeszcze mocniejsi – mówi zadowolony Folc. Wygrana ma dodatkową wartość. Reprezentacja Polski, aby dostać się z Lublina do Kiszyniowa, musiała w przeddzień turnieju jechać autokarem 18 godzin.
Źródło: Gazeta Wyborcza Trójmiasto