Kiedy sześć lat temu Martin Johnson zdobywał Puchar Świata, cała Anglia leżała u jego stóp. Dziś jest trenerem i całe Wyspy domagają się jego głowy.
Johnson na boisku nie przepuścił nikomu. Rywali dosłownie wdeptywał w ziemię, bił ich, szczypał, wkładał palce do oczu rywala. Jego pięści szły w ruch nawet, kiedy patrzył na to sędzia. Anglicy go za to kochali. Kiedy w 2003 roku wracał z Australii, gdzie z reprezentacją wywalczył pierwszy dla Anglii, kolebki rugby, Puchar Świata, razem ze znakomitym kopaczem Jonnym Wilkinsonem znalazł się w czołówce najbardziej rozpoznawalnych ludzi na Wyspach.
Dziś cały kraj ma Johnsona za persona non grata. Miał przywrócić Anglii, świetność i charakter, a zapowiada się, że będzie to największa klęska armii spod znaku czerwonej róży od dziesięcioleci. W Pucharze Sześciu Narodów, creme de la creme reprezentacyjnego rugby w Europie, Anglicy są bezkonkurencyjni. Wygrali tę prestiżową rywalizację aż 25 razy. W tym sezonie ponieśli drugą porażkę i znaleźli się w ogonie rozgrywek przed przeżywającą permanentny kryzys Szkocją i raczkującymi w tych rozgrywkach Włochami. W sobotę przegrali jednym punktem w Dublinie, na Croke Park, świątyni galickich sportów, miejscu ważnym dla każdego Irlandczyka. To tam kilkadziesiąt lat temu angielscy policjanci otworzyli ogień do walczących o niepodległość Irlandczyków i zastrzelili 12 osób.
Johnson, który jako trener postanowił być Panem Przyjemniaczkiem – jak piszą angielskie media – zginął od własnej broni. Jego zawodnicy grają jak on. W dziewięciu meczach aż 13 razy Anglicy odsyłani byli na ławkę kar. Johnson wyraźnie nie panuje nad zawodnikami, jest przez nich kompletnie ignorowany. Ma też problemy z przekazywaniem jasnych i dobitnych komunikatów. „To istne szaleństwo i coś niewybaczalnego” – pisze po porażce The Times.
Obok trenera winowajcami porażki uznano Phila Vickery’ego oraz Danny’ego Care’a. A to właśnie pierwszy z nich, kapitan zespołu, miał być łącznikiem między Johnsonem a drużyną.
– Oni muszą zrozumieć, że kosztowało ich to porażkę – pieklił się Johnson. Na jego twarzy można było dostrzec smutek i poczucie osamotnienia.
Albo on albo oni – piszą na forach internetowych kibice i wyliczają, że kapitan reprezentacji, która w przeszłości triumfowała w Pucharze Świata, zdołał póki co pokonać jedynie Włochów. Reprezentacja Anglii w ostatnich dziewięciu spotkaniach pokonała jedynie Wyspy Pacyfiku i Włochów.
Irlandczycy wygrali i z Anglikami, i z Francuzami. Jeśli spiorą także Walijczyków, jest więcej niż pewne, że wygrają rywalizację zdobywając Wielkiego Szlema (wygrane ze wszystkimi zespołami). Dotychczas udało im się to raz – w 1948 roku.
Przemysław Iwańczyk