Całe Wyspy są w szoku, bo irlandzcy rugbyści powtórzyli osiągnięcie sprzed 61 lat – wygrali Puchar Sześciu Narodów, zwyciężając we wszystkich meczach.
A to nie oni mieli sięgnąć po tytuł, nie mówiąc już o zdobyciu wielkiego szlema, a więc kompletu zwycięstw. Walia, Anglia, Francja – w przedsezonowych typach ekspertów i bukmacherów te drużyny miały o wiele wyższe notowania. Ale gracze z Zielonej Wyspy to od lat nie tylko europejska czołówka. Mają fantastycznych zawodników, świetnych trenerów, drużyny klubowe sięgają regularnie po rugbową Ligę Mistrzów (Puchar Heinekena), zawsze jednak byli średniakami wśród światowej śmietanki reprezentacyjnej.
Po zwycięstwie Irlandii w najbardziej prestiżowym turnieju w Europie w szoku są szczególnie Anglicy, którzy mieli odrodzić się pod kierunkiem wspaniałego zawodnika Martina Johnsona. Ale okazał się słabym trenerem. Dojść do siebie nie mogą również triumfatorzy dwóch poprzednich edycji – Francuzi i Walijczycy, których pogrążył w sobotę wspaniały drop gol fantastycznego Ronana O’Gary.
Irlandczycy oszaleli ze szczęścia, a tamtejsze media przez całą niedzielę szukały bohaterów. Można ich znaleźć wśród zawodników: kandydatami są świetny środkowy ataku Brian O’Driscoll czy nieokiełznany łącznik tej samej formacji O’Gara. Ale nr 1 w Irlandii jest od soboty Declan Kidney, 50-letni nauczyciel matematyki z Cork. Po siedmioletniej erze małego (niższy o pół głowy od najniższego gracza irlandzkiego Petera Stringera, który ma 170 cm wzrostu) i zakompleksionego przez to Eddiego O’Sullivana Kidney miał dać drużynie spokój, miał wydobyć z niej to, co najlepsze.
Szefowie irlandzkiego rugby dali mu czas, ale on już w pierwszym roku swojej pracy zrobił to, co nie udało się kilkunastu jego poprzednikom przez 61 lat.
Pierwszą decyzją Kidneya było zniesienie wszystkich zakazów nałożonych przez poprzedniego selekcjonera – zakaz opuszczania hotelu, rozmów z dziennikarzami czy odwiedzin bliskich podczas zgrupowań. Obecnie reprezentacja to na nowo grupa lojalnych wobec siebie i solidarnych kumpli, którym trener folguje, ale kiedy trzeba, mówi ostre słowo. Drużyna Kidneya czy to w sobotnim meczu przeciwko Walii, czy w innych pojedynkach tegorocznej edycji Pucharu Sześciu Narodów zaprezentowała to, co Kidney podczas sierpniowej prezentacji po objęciu drużyny narodowej – entuzjazm, techniczną wiedzę, wiarę, że defensywa jest kluczem do sukcesu w rugby. Zresztą Kidneya ochrzczono już na Wyspach „one-man band”, bo nie dość, że jest menedżerem, selekcjonerem, głównym trenerem, to zdarzyło mu się nawet zabrać za prowadzenie reprezentacyjnego autobusu.
„Declan, zawieź nas teraz do podium na Pucharze Świata” – napisał po meczu jeden z forowiczów irlandzkiego portalu rugby. Kidney jeszcze nie odniósł się do tych słów, ale odpowiedzi można się spodziewać wkrótce, bo selekcjoner Irlandczyków – jak na nauczyciela przystało – odpowiada na każde pytanie.
Przemysław Iwańczyk