Ogniwo Sopot, które miało być przeciwnikiem Salwator Juvenii w sobotnim meczu ostatniej kolejki I ligi rugby, niestety nie stawiło pod Wawelem. Co gorsza, o decyzji, że oddaje Krakowianom zwycięstwo walkowerem, Sopocianie poinformowali dopiero w piątek po godzinie 20… Na całe szczęście wysiłek, jaki włożyli rugbiści w zorganizowanie oprawy tego spotkania, nie poszedł na marne. Smoki stworzyły swoim kibicom okazję do pikniku w doskonałej atmosferze, który uświetnił 3. miejsce Juvenii w tabeli na zakończenie sezonu zasadniczego.
Punktualnie o godzinie 13:00 główny sędzia zawodów Dariusz Reks zaprosił na murawę drużynę Salwator Juvenii. Obowiązki kapitana tym razem pełnił Tomasz Nowak. Oficjalnie został odgwizdany walkower, po którym Krakowianie rozpoczęli rozgrzewkę, przed pokazowym meczem wewnętrznym. Przebiegając obok trybun, rugbiści rzucili w trybunę 22 piłki (po jednej, od każdego zawodnika pierwszego zespołu) w formie podziękowania dla swoich kibiców. Równocześnie prowadzona była loteria, w której dwóch szczęśliwców wylosowało piłki z podpisami graczy całej drużyny Juvenii.
Zanim Konrad Jarosz rozpoczął krótki mecz pokazowy kopem ze środka boiska, na murawę wbiegła formacja taneczna Pearly Shells, specjalizująca się w tańcach polinezyjskich. 7 tancerzy zaprezentowało układy z Wysp Cooka, Manihiki i Nowej Zelandii. Punktem kulminacyjnym była Haka „Ka Mate”, którą tradycyjnie wykonują rugbiści All Blacks przed meczami międzynarodowymi. Pokaz był bardzo dynamiczny i ekspresyjny. Zgromadzonym na trybunach podobał się tym bardziej, że prezentujący go tancerze mieli na sobie oryginalne stroje z antypodów oraz twarze wymalowane na wzór maoryskiej sztuki tatuażu „Te Moko”.
Andrzej Kozak podzielił swoich podopiecznych na ekipę „białych” i „czarnych”. Choć mecz trwał zaledwie 2×15 minut, padło aż 7 przyłożeń. Zwyciężyła, można powiedzieć z punktem bonusowym, drużyna białych, która 4 razy zameldowała się na polu punktowym przeciwnika. Mecz pełen był widowiskowych akcji. Podobały się na pewno sprytne przekopy Konrada Jarosza, czy dynamiczne wejścia Mariusza Zagórowskiego i Pawła Wojciechowskiego. Zaraz po ostatnim gwizdku, na boisko wbiegli żacy Juvenii (dzieci w wieku 7-11 lat). Ich przeciwnikiem było 7 rosłych „młynarzy” z pierwszej drużyny seniorów. Najmłodsi adepci rugby nie mieli żadnych oporów podczas gry w ataku, nieraz uciekając niemal pomiędzy nogami doświadczonych kolegów. W obronie zachowali jednak zrozumiałą rezerwę i respekt. Zmagania te szczególnie podobały się kibicom, którzy wybuchali śmiechem, kiedy seniorzy podnosili w powietrze atakujących chłopców, czy gdy do gry po stronie żaków włączył się sędzia Reks.
Niedosyt spowodowany brakiem zmagań ligowych wynagrodziły kibicom zabawy z rugbistami pierwszego zespołu. Chętni mieli szansę spróbować swoich sił na opornicy (przyrząd, którego używa pierwsza ósemka, do ćwiczenia w pchaniu młynów dyktowanych), a młynarze, co odważniejszych wynosili w aucie. Co ciekawe, silne, męskie ręce, przyciągnęły głównie piękną część naszej publiczności. Zawodnicy ataku zaprezentowali szarżę obronną, na specjalnych wałkach treningowych. W ślad za nimi poszli też kolejni uczestnicy zabawy. Prezentowana była technika gry w kontakcie, przy wykorzystaniu tarcz, a niektórzy zdecydowali się nawet na sprawdzenie możliwości, broniącego Tomasza Świadka, dynamicznie wchodząc z piłką w trzymaną przez niego tarczę. Przy wszystkich elementach radą i pomocą służyli zawodnicy Juvenii.
Na sam koniec, nasi kopacze zaprezentowali technikę kopów z podstawki pomiędzy słupy bramki. Przy tej okazji, największym zacięciem wykazali się najmłodsi, którzy bez namysłu kopali jajo ile sił w nogach. Został zorganizowany konkurs, który po trzech etapach wygrał jeden z przybyłych tego dnia na Juvenię ojców. Ku wielkiej radości swojej córki, otrzymał on w zamian jeden z gadżetów Juvenii.
Od 13:00 przy ulicy Na Błoniach 7 panowała doskonała atmosfera. Wszyscy przybyli mogli napić się doskonałego piwa, które zapewnił jeden ze sponsorów Salwator Juvenii Kraków, pub i restauracja CK BROWAR. Wspólne grillowanie trwało do późnych godzin popołudniowych. Niektórzy nie mogli oderwać się od zabawy z piłkami, które co chwilę przelatywały pomiędzy słupami bramek. Szczególnym talentem wykazywali się tancerze Pearly Shells, którzy wraz z zamiłowaniem do kultury polinezyjskiej, musieli chyba zarazić się zdolnościami najlepszych rugbistów z Nowej Zelandii. Inni uczestnicy relaksowali się rozłożeni na miękkich tarczach i wałkach, udowadniając, że mają one nie tylko treningowe zastosowanie. Słońce, które prowadzi Smoki do medalu już od pierwszego, jesiennego meczu w Krakowie i tym razem nie zawiodło. A jakiego koloru będzie to medal, dowiemy się już w czerwcu.