Obiekt Juvenii Kraków był ostatnim przystankiem kobiecej reprezentacji rugby przed mistrzostwami Europy. – Dziewczyny ćwiczyły naszą koncentrację przed półfinałem z Arką – żartował trener rugbistów Andrzej Kozak.
Stereotyp jest taki: panie grające w rugby mają więcej z mężczyzn, a już na pewno nie grzeszą urodą. Pierwszym sygnałem zwiastującym kobiecy element na stadionie była frekwencja rugbistów Juvenii na wieczornym treningu. – Nie przypominam sobie, kiedy aż tylu zawodników zjawiło się wcześniej na wtorkowych zajęciach – śmiał się Kajetan Cyganik, menedżer zespołu.
Ogólna konsternacja
Trener Kozak: – Mam nadzieję, że frekwencja była związana nie tylko z obecnością pań, ale głównie ze zbliżającym się półfinałem w Gdyni z Arką [13 czerwca – przyp. red.].
Kadra reprezentantek Polski przybyła na Błonia po godz. 19, a już po kilkunastu minutach 10 rugbistek wybiegło na boisko. W tym czasie recepcjonista hostelu dzielił się swoimi wrażeniami. – Spodziewałem się dużych kobiet, a pojawiły się drobne i filigranowe zawodniczki – kręcił głową.
Reprezentantki do tego przywykły: – Wszędzie spotykamy się z zaskoczeniem, bo łamiemy wyobrażenie kibiców o rugbistkach, co bardzo nas cieszy – przyznaje Monika Baniewicz, kapitan drużyny.
Cierpliwie do kobiet
Trenerem żeńskiej reprezentacji jest Jarosław Bator, dla którego najbliższe ME będą już siódmą imprezą tej rangi. Były rugbista, m.in. Arki Gdynia i Budowlanych Łódź przyznaje, że praca z kobietami jest specyficzna. – Do pań trzeba mieć dużo cierpliwości, bo wolniej od mężczyzn przyswajają nowe zagrywki. Liczę, że w Krakowie powstanie sekcja kobiet, a Grzesiek Falk [rugbista Juvenii – przyp. red.] obejmie nad nią opiekę. Mentalnie to idealny kandydat – podkreśla Bator.
Falk: – Miło słyszeć takie słowa, ale jeszcze gram w rugby. Po zakończeniu kariery rozważę taki scenariusz – przyznaje były reprezentant Polski, który w weekend meczem z Belgią pożegnał się z drużyną narodową.
Celem jest awans
Drugi dzień pobytu w Krakowie upłynął podopiecznym trenera Batora na dwóch lekkich treningach: przedpołudniowym i wieczornym z drużyną Kozaka, a już dziś o godz. 5 kadra wyruszyła w 13-godzinną podróż dwoma busami do Bośni i Hercegowiny. Polki formę budowały od kwietniowego obozu w węgierskiej Zance, gdzie było też kilka innych reprezentacji.
– Wypadłyśmy tam nieźle, dlatego z nadzieją jadę na swoje pierwsze mistrzostwa Europy. Cel? Zajęcie pierwszego lub drugiego miejsca i awans z grupy B do A, skupiającej najlepsze drużyny narodowe – przekonuje Anna Banaszek z Tygrysic Sochaczew, jednego z pięciu żeńskich klubów w Polsce.
Bator liczy na podwojenie liczby klubów. – Jest na to szansa do 2010 roku, a jeden z nich może powstać w Krakowie. Postaram się zarazić tym pomysłem kierownictwo Juvenii – zapewnia trener kadry.
Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków